Trening

Piątek, 7 maja 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Lekki trening w Łagiewnikach z Kamilem.

Karpacz - MTB Powerade

Sobota, 1 maja 2010 · Komentarze(1)
Do maratonu w Karpaczu podchodziłem z dużym szacunkiem. Nasłuchawszy się różnych opowieści o tym co może spotkać na trasie miałem lekką tremę przed startem. Obawiałem się czy w ogóle podołam i czy dojadę w całości do mety.
Na starcie ustawiłem się jak zwykle na ostatnią chwilę i razem z Kamilem, Tomkiem i Filipem wylądowaliśmy na szarym końcu stawki w 4 sektorze. Byliśmy tak daleko od czoła, że obok nas ustawiali się freeriderzy w ochraniaczach. Kinga miała trochę więcej szczęścia, ponieważ wywalczyła sobie wcześniej miejsce w 3 sektorze i stała parę metrów przed nami.
Po sygnale startu czekaliśmy jeszcze dobrą chwilę zanim można był wpiąć się w pedały i zacząć się ścigać. Od samego początku postanowiłem wyprzedzić wszystkich mocno zamulających maruderów i po wyjechaniu na asfaltowy podjazd (początek maratonu) zacząłem plan wprowadzać w życie. Kątem oka widziałem, że podobny plan ma Kamil, Tomek i Filip bo przez dłuższy czas jechali za mną. Na szycie niestety ich zgubiłem i do końca maratonu nie było mi dane ich zobaczyć.
Za szczytem oczywiście nastąpił zjazd i tu moje zaskoczenie, że ciągle wyprzedzam. Do tej pory musiałem mocno zwalniać na zjazdach i uważałem, że jestem cienki pod tym względem, ale po zmianie tylnej opony miałem nieco lepszą przyczepność, co zaowocowało szybszym pokonywaniem zjazdów.
Przez cały czas wyścigu wyprzedzałem zawodników. Zdarzyło się, że raz lub dwa wyprzedził mnie zawodnik z Giga. Wtedy posłusznie zjeżdżałem mu z drogi (a czasami dopingowałem, w końcu też kiedyś jeździłem giga i wiem jaki wysiłek trzeba w taki maraton włożyć).
W połowie maratonu dopada mnie mała awaria. Na jednym z podjazdów wygenerowany moment na przełożeniu 1:1, niszczy mi zębatkę na bębenku. Najprawdopodobniej przyczyną tego było złe zazębienie, ale w zasadzie nie wiadomo czemu tak się stało skoro piasta miała 6 dni. Na szczęście w trakcie maratonu ta awaria nie wpłynęła na mój wynik i do mety dojeżdżam bez problemu.
Cały maraton to przeplatanka podjazdów i zjazdów (jak to w górach). O ile te pierwsze nie dawały jakiegoś zastrzyku adrenaliny, a wręcz przeciwnie, myślałem sobie „ile jeszcze?”, to na tych drugich, niekiedy zastrzyk adrenaliny powodował, że przelatywałem nad skałami i mówiłem sobie tylko „chce więcej!”. Oczywiście zdarzyło się raz czy dwa, że ręce bolały mnie od ciągłego ściskania klamek, a od stania na pedałach zaczęły mnie łapać skurcze w łydkach (wiadomo, że na zjazdach nie siedzi się na siodełku), ale i tak za każdym razem jak pokonywałem zjazd uśmiech sam malował się na mojej twarzy.
Maraton w Karpaczu był kwintesencją MTB. Strome i długie podjazdy, niebezpieczne i wymagające techniki zjazdy oraz super atmosfera. Wszystko to sprawiało, że ten maraton na długo pozostanie w mojej pamięci jak jeden z najlepszych na jakich przyszło mi rywalizować.

ŚLR - Daleszyce

Poniedziałek, 26 kwietnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria ŚLR
Pierwszy start w tym sezonie wypadł na dosyć wymagający maraton w Daleszycach. Oczywiście spodziewałem się na trasie licznych podjazdów oraz ciekawych zjazdów, ale po zapoznaniu się z profilem trasy, zwątpiłem w swoje siły.
Start odbywał się bez sektorów, a że troszkę się zagapiliśmy z Kingą i Kamilem, wylądowaliśmy na końcu stawki. Na szczęście start odbywał się w centrum miasta, przez co peleton kolarzy był prowadzony poza granice Daleszyc przez wóz organizatorów, dzięki czemu mogliśmy szybko przebić się w środek stawki.
Po wjeździe do lasu i zaatakowaniu pierwszej górki nastąpiła szybka selekcja. Peleton podzielił na szybsze i wolniejsze grupki. Oczywiście wybrałem sobie grupkę o podobnym tempie jazdy i razem z nią dojechałem do 65 km trasy. W między czasie z mojej grupki odpadło kilku słabszych zawodników i ostatecznie zostało nas 4. Niestety kolejną osobą odpadającą z grupy byłem ja. Przyczyną tego był lekki kapeć z przodu, powiększający się z km na km, który skutecznie mnie zwalniał. Co jakiś czas stawałem i dopompowywałem dętkę, w nadziei, że lada moment będzie meta.
Na moją niekorzyść, okazało się, że trasa jest nieco dłuższa niż sugerował organizator na początku. Z 68 km zrobiło się 75 km, więc przejechałem na kapciu około 10 km.
Pomimo słabego wyniku (23 w open) i tak byłem w dobrym humorze. Wszystko zrekompensowała trasa, która była WYPASIONA.



Rozjazd

Niedziela, 18 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Mały rozjazd z Damianem i Kamilem na Górkę Pabianicką.

Objazd trasy Maratonu Zgierskiego

Niedziela, 18 kwietnia 2010 · Komentarze(2)
Objazd trasy maratonu w doborowym towarzystwie. Byli prawie wszyscy łódzcy rowerowi maniacy, łącznie około 50-60 osób. Niestety grupa szybko się podzieliła naturalną selekcją, a szkoda, bo robiliśmy niezłe zamieszanie przejeżdżając przez miasto :)
Trasa maratonu bardzo przyjemna, aczkolwiek początek bardzo piaszczysty, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie warto startować w tym roku w Zgierzu (piasek to moja pięta achillesowa, wolę 100m podjazdu niż 10m jazdy po piachu). Za to pod koniec trasy sporo podjazdów i dosyć ciekawych zjazdów, które będą dobrym sprawdzianem sił i umiejętności zawodników.
Odczyt z pulsaka:
HZ 45%
FZ 29%
PZ 21%



Grupa, która utrzymała się prawie do samego końca objazdu.



Kinga, pomimo momentami dość mocnego tępa, dała rade :)

Trening w Łagiewnikach

Czwartek, 15 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Rundka w Łagiewnikach z Kamilem. Przypomniałem sobie kilka podjazdów, które ciągle stanowią niezłe wyzwanie.
Zapis z pulsometru omyłkowo skasowany.

Trening na szosie

Poniedziałek, 12 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Po pracy jak zwykle trochę przygaszony i bez chęci na trening.
Zmusiłem się i najpierw pojechałem do Maxxbike uzupełnić zapasy dętek, a potem szybki trening szosowy na Górkę Pabianicką.