Tego dnia miałem zaplanowane pojechać tour de lodz wraz z Pixonem. Niestety poprzedniego dnia położyłem się dosyć późno, co zaowocowało długim zbieraniem się z wyra. Ostatecznie spóźniłem się na ustawkę 30 minut. Jak się okazało nie tylko ja, bo i Kinga oraz Kamil, z którymi po krótkich rozmowach telefonicznych ustawiłem się na wspólne jeżdżenie. Najpierw zrobiłem jedną rundkę w Łagiewnikach z Kingą. A gdy Kamil dotarł na umówiony punkt spotkania pojechaliśmy razem w stronę Strykowa przez Łagiewniki na pizze, bo Kinga i ja już zdążyliśmy zgłodnieć. Po jedzonku pojechaliśmy do Zgierza na malinkę, po drodze zatrzymując się w parku linowym. W trakcie drogi na malinkę zaczął padać dosyć intensywnie deszcz. Tak intensywnie, że po paru minutach byliśmy wszyscy mokrzy. Niewzruszeni postanowiliśmy nie czekać, aż burze przejdzie tylko wracać do domów w deszczu...
Siedzę sobie w pracy, a tu nagle sms- hej synku, właśnie odebrałam paczkę, czeka na Ciebie w pokoju, Mama. Pomyślałem "nice" chłopaki z bikestacji szybko się uwinęli, bo wczoraj o 14 wysłałem sms'a z potwierdzeniem zakupu nowego amora - Magura Durin Race, którego z resztą kupiłem na tzw spontanie, bo w zamiarze było co innego... Zaraz po powrocie z roboty zaczęło się tzw. obmacywanie nabytku, podziwianie każdego szczegółu itp. Szybko przestudiowałem instrukcję obsługi grubości małej książki, a następnie umówiłem się na krótki trening z Kamilem i Kingą. Z nimi pojechałem na rudzką górę, poćwiczyć technikę na podjazdach i po kilku rundkach wróciliśmy do mnie po amora. Dalej pojechaliśmy do sklepu, aby go zamontować... Pierwsze wrażenia: cudeńko !! tylko ciekawe jak długo tak będzie pracował (mój 4 amortyzator, poprzednie R.I.P.) Zdjęcia wkrótce (aparat w naprawie)
Trening na szosie na trasie Łódź => Skotniki. Miało być trochę więcej kilometrów, ale pogoda zaczęła się psuć i zrobiłem tylko jedną rundkę, aby nie zmoknąć. Odczyt z pulsometru: HZ 48% FZ 42% PZ 5%
Tym razem sam. Trasa Łódź=>Głuchów. W nogach czułem niedzielny wyścig, szczególnie na wzniesieniach, dlatego mocno odpuszczałem :) Odczyt z pulsaka: HZ 46% FZ 48% PZ 3%
Wyścig XC - coś czego bardzo nie lubię ze względu na monotonność i intensywność wysiłku - 5 rundek po 8,4 km. Trasa w zasadzie płaska, z trzema zauważalnymi podjazdami i licznymi ostrymi zakrętami co czyniło ją interwałową, błoto które było dzień wcześniej na czasówce zdążyło zaschnąć i również było niezauważalne. O godzinie 12 15 zaczęto ustawiać wszystkich zawodników w zależności czasów wykręconych dzień wcześniej. Wylądowałem w okolicach 10 rzędu (37 na czasówce). Przed startem postanowiłem pierwsze okrążenie pojechać spokojnie, aby się nie zajechać (w końcu 40 km do przejechania było). Po starcie stawka mocno napierała i pomimo 700 metrów rozjazdu, była straszna szamotanina przez którą zostałem wyprzedzony i spadłem w okolice 50 miejsca. Na szczęście po przejechaniu pierwszego okrążenia zaczęło się nieco przerzedzać i mogłem zacząć odrabiać straty. Trzecie okrążenie i czwarte to już w zasadzie jazda z 3 innymi zawodnikami, którzy mieli podobne tempo. Na ostatnim okrążeniu, tuż przed metą udało mi się wszystkich wyprzedzić zajmując tym samym 37 miejsce :) Dzięki dobrym miejscom Mariusza i Wojtka, Politechnika zajęła 5 miejsce wśród uczelni, co jest jak do tej pory najlepszym wynikiem w historii. Szkoda, że to był mój ostatni start a Akademickich Mistrzostwach Polski w Kolarstwie Górskim, bo kto wie, może za rok było by już pudło wśród wyższych...