Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:1400.78 km (w terenie 50.00 km; 3.57%)
Czas w ruchu:47:03
Średnia prędkość:29.77 km/h
Suma podjazdów:2800 m
Maks. tętno maksymalne:190 (96 %)
Maks. tętno średnie:162 (82 %)
Suma kalorii:13228 kcal
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:66.70 km i 2h 14m
Więcej statystyk

Objazd trasy ŻTC

Sobota, 30 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
W ramach rekonesansu udałem się na objazd trasy jutrzejszego wyścigu ŻTC. Po oględzinach stwierdzam, że trasa jest dobrze poprowadzona i na końcówce pętli da popalić. Nie mogę się doczekać jutrzejszego wyścigu - pierwszego w mojej "karierze" na szosie...
Odczyt z pulsometru:
HZ 32%
FZ 51%
PZ 12%

Trening na szosie

Czwartek, 28 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Trening szosowy na trasie Łódź => Skotniki. Mocne tempo.
Odczyt z pulsometru:
HZ 5%
FZ 59%
PZ 37%

Trening na szosie

Środa, 27 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Szosa sprawna więc nie omieszkałem trochę pośmigać na "cienkich" (swoją drogą to chyba najdroższe centrowanie koła jakie do tej pory miałem - 40 zł !).
Mocny trening na trasie Łódź => Głuchów. Bardzo sprzyjające warunki pogodowe - zero wiatru.
Odczyt z puslometru:
HZ 10%
FZ 52%
PZ 38%

Trening na MTB

Wtorek, 26 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Ze względu na fakt, że tydzień rozbudowy 2 się zaczął, należało pokręcić trochę korbą. Najbardziej sprawnym rowerem z mojej skromnej kolekcji był MTB, z ósemką na tyle, więc padło na niego. Przy okazji przed treningiem zawiozłem na plecach koło od szosy do Sujki, a stamtąd prosto do Łagiewnik. W drodze do Łagiewnik spotykam Kamila i Pawła - Mavica. Po krótkiej rozmowie i pożyczeniu dętki od Lesia ruszam dalej.
Trening w Łagiewnikach jak zwykle dał popalić. Oczywiście wybierałem trasę z największą ilością podjazdów, tak aby na pewno trening "wszedł". Pulsometr jak to po dłuższej przerwie - w moim przypadku - pokazywał dosyć wysokie wartości (niestety omyłkowo skasowane dane).
Pod koniec rundki łapię kapcia - żadna nowość. Już nawet się nie denerwuję. Dojeżdżam na pół kapciu do kaloryfera i tam zmieniam dętka na pożyczoną od Kamila. Pompuje, a chwilę później całe powietrze do atmosfery... no tak mój prześladowca - pech. Na szczęście po krótkiej rozmowie telefonicznej Kamil zgadza się przyjechać po mnie (wielkie dzienX).

Rowerowy pech mnie nie opuszcza...

Piątek, 22 kwietnia 2011 · Komentarze(1)
Kategoria Trening
Ustawiłem się z teamowym kolegą Rafałem na mały trening szosowy. Warunki do tego były bardzo sprzyjające - piękna pogoda. Tak sprzyjające, że pierwszy raz w tym sezonie pojechałem na "krótko":)
Ustawiliśmy się na skrzyżowaniu Śmigłego Rydza a Piłsudskiego i stamtąd ruszyliśmy w stronę Łagiewnik. Niestety po przejechaniu (dosłownie) 2 km, Rafał odbiera telefon. Jak się okazuję musi szybko wrócić do domu na 30 min. Myślę sobie trudno i zabieram się z nim. Rafałowi zależało na czasie więc mocno poganiał i wszystko było by git, gdyby nie torowiska i dziury w naszym pięknym mieście przez które łapie pierwszego kapcia. Na szczęście miałem ze sobą zapasową dętkę oraz pompkę z nowym nabojem. Szybki pit stop i dojeżdżam pod blok Rafała.
Po załatwieniu spraw i uzupełnieniu ciśnienia w tylnej oponie (strzał CO2 niestety daje tylko coś koło 6 Barów) ruszamy na trening. Kręcimy się w okolicach Zgierza. Powrót przez Malinkę, a potem Łagiewniki.
Przed samymi Łagiewnikami, jadąc koło siebie zostajemy wytrąbieni przez gostka w żółtej furgonetce (w sumie trąbiło prawie co 2 auto, ale ten typ chyba miał zły dzień). Ku naszemu zaskoczeniu na trąbieniu się nie skończyło. Przy wyprzedzeniu zajeżdża drogę Rafałowi, który o mały włos nie dostaje lusterkiem, ale to nie koniec. Dalej jadąc przed nami ok. 30 km/h chciał nam chyba zrobić na złość, ale chyba gostek był nie ogarnięty, bo w sumie robił nam przysługę chroniąc od wiatru :). Po pewnym czasie kapnął się, że jest nam na rękę taka jazda i zatrzymał się na poboczu. Oczywiście jak tylko go wymineliśym, ostro rusza do przodu i tym razem o mało ja nie dostaje krawędzią furgonetki. W sumie to nie wiem o co mu do końca chodziło, ale może naprawdę miał zły dzień. Wrzucam fotkę z numerem rejestracyjnym dla szosowców kręcących się w okolicach Zgierza/Łagiewnik - uważajcie na typa.


EPA 2675

Po wjechaniu na ulice Łodzi myślałem, że to już koniec wrażeń na dziś, nic bardziej mylnego. Zaraz za rondem solidarności łapię drugiego kapcia. Najlepsze jest to, że próbując dogonić Rafała, który złapał się TIRa, jechałem środkowym pasem (na trójpasmówce), gdzie ryzyko wystąpienia dziury jest małe (a na pewno mniejsze niż na krawędzi prawego pasa). Ale oczywiście mając blisko 50 km/h ładuję się w jope. Tylne koło podziękowało mi za współpracę - ósemka - a o snakeu nie wspomnę bo to w sumie oczywiste. Znowu stoję z blazą :/ Na domiar "szczęścia" dętka, którą pożyczyłem od Rafała nie pasuje. Tylko dzięki temu, że Rafał podjechał do Maxxbike i przywiózł mi dętkę mogłem jakoś doczłapać się na może 3 barach - pół naboju, które mi zostało po pierwszym strzale.
Super...długi weekend się zaczyna, a ja nie mam żadnego roweru sprawnego :(

Trening szosowy

Czwartek, 21 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Tydzień W&R trwa, więc ciągle dość lajtowe podejście.
Odczyt z pulsometru:
HZ 67%
FZ 28%
PZ 1%

Trening szosowy

Środa, 20 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Lajtowy trening szosowy.
Odczyt z pulsometru:
HZ 70%
FZ 22%
PZ 2%

Szosowy trening W&R

Wtorek, 19 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Spokojne kręcenie na trasie Łódź => Głuchów.
Odczyt z pulsometru:
HZ 39%
FZ 53%
PZ 1%

ŚLR Daleszyce

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · Komentarze(3)
Kategoria ŚLR
Pierwszy maraton ŚLR'a w tym sezonie w Daleszycach niestety był dla mnie bardzo pechowy. Dwa razy zerwany łańcuch, zgubiony bidon na pierwszych kilometrach oraz ósemka na tylnym kole...
Początek jak zwykle dosyć nerwowy. Po wjeździe do lasu tempo dyktowane przez zawodowców (Morajko, Rutkiewicz, Szafraniec) szybko podzielił peleton na grupki. Łapię się przedostatniej i zaczynam mocno pracować nad dogonieniem czołówki, która była na wyciągnięcie ręki. Niestety na pierwszym zjeździe w skutek uderzenia w kamień, który skrywał się pod warstwą liści i patyków, uszkadzam tylne koło oraz gubię jedyny bidon. Nieco podłamany sytuacją, nadal starałem się dogonić czoło, lecz bez bidonu widziałem, że prędzej czy później mnie odetnie. Oczywiście nie stało się inaczej i na ok. 20 km zaczęło mnie nieźle suszyć w skutek czego opadłem trochę z sił. Na szczęście pierwszy bufet dał mi trochę orzeźwienia i energii, lecz o gonitwie czołówki mogłem zapomnieć.
Na ok. 30 km dopada mnie następny pech - zrywam łańcuch. Oczywiście przy sobie nie miałem skuwacza (to się zmieni od tego maratonu) i musiałem czekać dobre 10-15 minut na osobę ze skuwaczem. Szczęście w nieszczęściu, że dogonił mnie Kamil z dwoma bidonami i odstąpił mi jeden (dzięki wielkie, bez tego chyba bym nie dojechał do mety). Po naprawie i uzupełnieniu płynów ostro ruszam do przodu odrabiać stratę. Po kilkunastu minutach doganiam Kamil, potem Łukasza – Pixona oraz pechowego Marcina, który złapał kapcia. O dziwo doganiam nawet osobę, z która jechałem w grupce pościgowej. Zadowolony z odrobionych strat nie mogłem uwierzyć w to co przytrafiło mi się na 10 km przed metą. Kolejny raz zerwał mi się łańcuch !! Na szczęście tym razem skuwacz już miałem (pożyczony przy pierwszym zerwaniu), więc sama naprawa trwała ok. 10 minut, ale cały mój wysiłek włożony w odrobienie strat był na marne. Na metę dojeżdżam dopiero 36…
Odczyt z pulsometru:
HZ 4%
FZ 13%
PZ 81%

Trening na szosie

Piątek, 15 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Bardzo lekkie kręcenie na trasie Łódź => Tuszyn. Jutro odpoczynek przed maratonem w Daleszycach.
Odczyt z pulsometru:
HZ 61%
FZ 23%
PZ 0%