Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:1483.66 km (w terenie 25.00 km; 1.69%)
Czas w ruchu:48:26
Średnia prędkość:30.63 km/h
Maks. tętno maksymalne:191 (96 %)
Maks. tętno średnie:725 (368 %)
Suma kalorii:4596 kcal
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:82.43 km i 2h 41m
Więcej statystyk

Trening

Środa, 13 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Odczyt z pulsometru:
HZ 42%
PZ 46%
PZ 3%

Trening na szosie

Wtorek, 12 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Trening na trasie Łódź => Tuszyn i kawałek trasy Rzgowskiej ustawki.
Odczyt z pulsometru:
HZ 40%
FZ 42%
PZ 14%

ŚLR Pinczów

Niedziela, 10 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria ŚLR
Maraton w Pińczowie zaczął się dość pechowo, a to za sprawą „lekkiego” spóźnienia na miejsce startu. Po raz pierwszy chyba w historii startów byliśmy tak spóźnieni, że musieliśmy się przebierać w aucie, aby mieć jakiekolwiek szanse na udział w zawodach. Na miejscu mieliśmy 15 minut, aby zarejestrować się w biurze oraz przygotować rowerki do zawodów. Na starcie ustawiłem się w momencie kiedy speaker zaczął odliczanie i był już przy „trzy”. Nierozgrzany, zdenerwowany i pozbawiony motywacji ruszyłem z peletonem. Ponieważ opóźniony start zafundował mi miejsce na końcu stawki już na pierwszych kilometrach ruszyłem mocno do przodu, aby dogonić czołówkę.
Trasa maratonu jak zwykle rozpoczęła się asfaltowym podjazdem, który wstępnie dokonywał selekcji wśród zawodników. Dalej w zasadzie było już płasko i na zmianę łąki/pola oraz lasy. Cała trasa należała raczej do tych prostych, ale tego dnia zmieniła swój charakter na „dość uciążliwa”. A to za sprawą deszczy, które nawiedzały rejon maratonu przez kilka dni w wyniku czego na zawodników czekały całkiem pokaźne hałdy błota.
Moja gonitwa czołówki zakończyła się niepowodzeniem (głównie za sprawą chęci). Udało mi się jedynie dogonić 2 zawodników, którzy walczyli o dalsze miejsca. Wspólnie jechaliśmy przez około 30 km, aż do momentu kiedy jeden z zawodników próbował się urwać. Na szczęście przytomnie zareagowałem z pozostałym zawodnikiem i szybko skasowaliśmy ucieczkę na tyle skutecznie, że uciekinier został daleko w tyle. We dwóch zdołaliśmy przejechać jeszcze 5 km, po czym mój kompan niefortunnie zrywa łańcuch i dalej już jadę sam. Trasa nie rozpieszczała, szczególnie na błotnistych odcinkach. Nie wiem czy to kwestia opon czy umiejętności, ale na błocie traciłem strasznie dużo. Po pokonaniu kolejnych km trasy w błocie, zawodnicy z dalszych miejsc zaczęli mnie doganiać. I tak przed ostatnim bufetem zostałem wyprzedzony przynajmniej przez 2 zawodników. Nieco sfrustrowany odliczałem kolejne km do mety co chwila się oglądając, czy przypadkiem nie dogania mnie kolejny zawodnik. Na szczęście już do samej mety nie zostaje przez nikogo wyprzedzony i dojeżdżam na 8 miejscu z 16 minutową stratą.

Ustawka + załatwianie spraw

Sobota, 9 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Ustawkę z Kasztanami miałem potraktować jako dobrą rozgrzewkę przed startem w niedzielnym maratonie w Pinczowie. Założenia były takie, aby jechać cały czas na kole i się oszczędzać. Oczywiście stało się nieco inaczej, bo pod koniec rudny, gdy prowadziłem peleton na niewielkim podjeździe jeden z zawodników skoczył. Ja niewiele się zastanawiając pognałem za nim. Do naszego ucikinierskiego grona dołącza jeszcze dwóch zawodników i w czteroosobowym składzie dojeżdżamy jako pierwsi pod sklep w Kalonce. Po ustawce czułem w nogach, że nieco przesadziłem i ten ostatni zryw mogłem śmiało odpuścić, lecz wiadomo, że są pewne odruchy bezwarunkowe, które ciężko jest zdławić :)

Trening

Czwartek, 7 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Dwie rudny ŻTC
Odczyt z pulsometru:
HZ 22%
FZ 41%
PZ 31%

Trening

Środa, 6 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Trening na trasie Łódź => Głuchów
HZ 23%
FZ 41%
PZ 21%

Trening

Wtorek, 5 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
Dwie rundy ŻTC.
Odczyt z pulsometru:
HZ 21%
FZ 42%
PZ 32%

Truskawkowy Szus

Sobota, 2 lipca 2011 · Komentarze(1)
Kategoria Inne zawody
Trzecie zawody szosowe w tym sezonie i w mojej karierze (wcześniej ŻTC oraz Mistrzostwa Polski Masters), na które po raz kolejny namówił mnie Kuba. Zawody odbywały się w górach Świętokrzyskich, a start był w miejscowości Bieliny.
Mimo fatalnej aury - przelotne opady - postanowiliśmy razem z Kubą zapisać się w biurze zawodów i wystartować.
Pierwsze kategorie wystartowały o godzinie 11:30, a nasz start zaplanowany był dopiero o godzinie 15:30. Ponieważ mieliśmy sporo czasu, postanowiliśmy objechać trasę autem i przy okazji porobić zdjęcia zawodnikom. W połowie rudny od peletonu za którym jechaliśmy odrywa się zawodnik z kapciem. Dzięki pomocy zawodnikom, którzy kibicowali przy trasie, kolarz szybko zmienił koło a my dociągnęliśmy go autem do peletonu. Po przejechaniu trasy wspólnie z Kubą doszliśmy do wniosku, że wyścig zapowiada się ciekawie, ze względu na występujący podjazd na trasie - w zasadzie cała 11,5 km rudna był podzielona na 2 odcinki, podjazd i zjazd.
O godzinie 15:30 wystartowała nasza kategoria i niestety ze względu na pogodę jechaliśmy raczej w kameralnym składzie, choć o dziwo rozpogodziło się na tyle, że jechaliśmy po suchym asfalcie.
Pierwsza runda rozpoznawcza, na której było parę szarpnięć, ale bez większego rezultatu. Na szczycie podjazdu towarzystwo nieco się rozciągnęło, ale na zjeździe znowu wszyscy jechaliśmy razem. Druga runda nieco mocniejsza, szczególnie dało się to odczuć na podjeździe, gdzie Kuba podkręcał. Na szczycie pulsometr pokazywał mi skrajne wartości, więc jakby było ciut więcej pewnie bym odpadł. Na zjeździe udaje mi się nieco odsapnąć i przy wjeździe na trzecią rundę razem z Kubą i Dominikiem odrywamy się od peletoniku. Mimo chęci nie udaje nam się utrzymać przewagi i tuż przed podjazdem nasza ucieczka zostaje skasowana. Na podjeździe jak zwykle mocne tempo, które znowu rozciąga cała stawkę. Na zjeździe 3 rudny dopada mnie pech, łapię kapcia w tylnym kole - już 2 raz z rzędu na zawodach. Nawet próba podmienienia koła (była taka możliwość) nie powiodła się ze względu na ilość obsługiwanych biegów - jeżdżę na 9, a 10 to już standard. Nieco podłamany zostałem do końca na trasie, aby dopingować Kubę, po czym uprzejmy pan policjant podwiózł mnie do biura zawodów - jedyna dobra strona tego defektu jest taka, że przejechałem się pierwszy raz radiowozem :)