Truskawkowy Szus
Sobota, 2 lipca 2011
· Komentarze(1)
Kategoria Inne zawody
Trzecie zawody szosowe w tym sezonie i w mojej karierze (wcześniej ŻTC oraz Mistrzostwa Polski Masters), na które po raz kolejny namówił mnie Kuba. Zawody odbywały się w górach Świętokrzyskich, a start był w miejscowości Bieliny.
Mimo fatalnej aury - przelotne opady - postanowiliśmy razem z Kubą zapisać się w biurze zawodów i wystartować.
Pierwsze kategorie wystartowały o godzinie 11:30, a nasz start zaplanowany był dopiero o godzinie 15:30. Ponieważ mieliśmy sporo czasu, postanowiliśmy objechać trasę autem i przy okazji porobić zdjęcia zawodnikom. W połowie rudny od peletonu za którym jechaliśmy odrywa się zawodnik z kapciem. Dzięki pomocy zawodnikom, którzy kibicowali przy trasie, kolarz szybko zmienił koło a my dociągnęliśmy go autem do peletonu. Po przejechaniu trasy wspólnie z Kubą doszliśmy do wniosku, że wyścig zapowiada się ciekawie, ze względu na występujący podjazd na trasie - w zasadzie cała 11,5 km rudna był podzielona na 2 odcinki, podjazd i zjazd.
O godzinie 15:30 wystartowała nasza kategoria i niestety ze względu na pogodę jechaliśmy raczej w kameralnym składzie, choć o dziwo rozpogodziło się na tyle, że jechaliśmy po suchym asfalcie.
Pierwsza runda rozpoznawcza, na której było parę szarpnięć, ale bez większego rezultatu. Na szczycie podjazdu towarzystwo nieco się rozciągnęło, ale na zjeździe znowu wszyscy jechaliśmy razem. Druga runda nieco mocniejsza, szczególnie dało się to odczuć na podjeździe, gdzie Kuba podkręcał. Na szczycie pulsometr pokazywał mi skrajne wartości, więc jakby było ciut więcej pewnie bym odpadł. Na zjeździe udaje mi się nieco odsapnąć i przy wjeździe na trzecią rundę razem z Kubą i Dominikiem odrywamy się od peletoniku. Mimo chęci nie udaje nam się utrzymać przewagi i tuż przed podjazdem nasza ucieczka zostaje skasowana. Na podjeździe jak zwykle mocne tempo, które znowu rozciąga cała stawkę. Na zjeździe 3 rudny dopada mnie pech, łapię kapcia w tylnym kole - już 2 raz z rzędu na zawodach. Nawet próba podmienienia koła (była taka możliwość) nie powiodła się ze względu na ilość obsługiwanych biegów - jeżdżę na 9, a 10 to już standard. Nieco podłamany zostałem do końca na trasie, aby dopingować Kubę, po czym uprzejmy pan policjant podwiózł mnie do biura zawodów - jedyna dobra strona tego defektu jest taka, że przejechałem się pierwszy raz radiowozem :)
Mimo fatalnej aury - przelotne opady - postanowiliśmy razem z Kubą zapisać się w biurze zawodów i wystartować.
Pierwsze kategorie wystartowały o godzinie 11:30, a nasz start zaplanowany był dopiero o godzinie 15:30. Ponieważ mieliśmy sporo czasu, postanowiliśmy objechać trasę autem i przy okazji porobić zdjęcia zawodnikom. W połowie rudny od peletonu za którym jechaliśmy odrywa się zawodnik z kapciem. Dzięki pomocy zawodnikom, którzy kibicowali przy trasie, kolarz szybko zmienił koło a my dociągnęliśmy go autem do peletonu. Po przejechaniu trasy wspólnie z Kubą doszliśmy do wniosku, że wyścig zapowiada się ciekawie, ze względu na występujący podjazd na trasie - w zasadzie cała 11,5 km rudna był podzielona na 2 odcinki, podjazd i zjazd.
O godzinie 15:30 wystartowała nasza kategoria i niestety ze względu na pogodę jechaliśmy raczej w kameralnym składzie, choć o dziwo rozpogodziło się na tyle, że jechaliśmy po suchym asfalcie.
Pierwsza runda rozpoznawcza, na której było parę szarpnięć, ale bez większego rezultatu. Na szczycie podjazdu towarzystwo nieco się rozciągnęło, ale na zjeździe znowu wszyscy jechaliśmy razem. Druga runda nieco mocniejsza, szczególnie dało się to odczuć na podjeździe, gdzie Kuba podkręcał. Na szczycie pulsometr pokazywał mi skrajne wartości, więc jakby było ciut więcej pewnie bym odpadł. Na zjeździe udaje mi się nieco odsapnąć i przy wjeździe na trzecią rundę razem z Kubą i Dominikiem odrywamy się od peletoniku. Mimo chęci nie udaje nam się utrzymać przewagi i tuż przed podjazdem nasza ucieczka zostaje skasowana. Na podjeździe jak zwykle mocne tempo, które znowu rozciąga cała stawkę. Na zjeździe 3 rudny dopada mnie pech, łapię kapcia w tylnym kole - już 2 raz z rzędu na zawodach. Nawet próba podmienienia koła (była taka możliwość) nie powiodła się ze względu na ilość obsługiwanych biegów - jeżdżę na 9, a 10 to już standard. Nieco podłamany zostałem do końca na trasie, aby dopingować Kubę, po czym uprzejmy pan policjant podwiózł mnie do biura zawodów - jedyna dobra strona tego defektu jest taka, że przejechałem się pierwszy raz radiowozem :)