Mały wypad do Łagiewniki

Niedziela, 31 października 2010 · Komentarze(0)
Korzystając z pogody wybrałem się do Łagiewnik sprawdzić jak z kondycją. Oczywiście kondycja mocno spadła, więc będzie nad czym pracować w zimę...
Odczyt z pulsometru:
HZ 38%
FZ 50%
PZ 10%

Wyceczka z Ojcem

Sobota, 2 października 2010 · Komentarze(1)
Jakiś czas temu mój Ojciec wraz z kolegą wybrał się na 100 km wycieczkę wzdłuż czarnego szlaku. Trasa przypadła bardzo mojemu Ojcu i zaproponował mi wspólny objazd, aby pokazać mi ciekawe tereny. Na początku nie miałem ochoty na tak długą wycieczkę w tempie niekoniecznie szybkim, ale z drugiej strony jest już po sezonie i jak nie teraz to kiedy…
Trasa była bardzo ciekawa, choć miejscami słabo oznaczona (gdyby nie bystre oko mojego Ojca, zgubilibyśmy się co najmniej 10 razy). Niekiedy szlak prowadził przez tereny na których rok temu ścigałem się w Łódzkiej Mazovii, więc rejony dobrze mi znane. Trafiały się również odcinki bardzo ciekawe, których wcześniej nie znałem, a które znakomicie nadają się na treningi.
Na początku tempo było w miarę żwawe. Dopiero na około 45 km, mój Ojciec opadł wyraźnie z sił, a biorąc pod uwagę jego wiek oraz to, że sporadycznie wychodzi na rower, to i tak nieźle się trzymał. Parę km dalej na jednym z podjazdów łapią Go skurcze, co było wyraźnym znakiem zmęczenia. Po tym fakcie zarządziłem krótki odpoczynek połączony z rozciąganiem mięśni. Jak się okazało stretching pomógł i skurcze ustały, więc ruszyliśmy dalej. Na około 55 km robimy jeszcze jedną przerwę obok sklepu, gdzie kupujemy batony w ramach posiłku regeneracyjnego. Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej. Na 75 km po postoju związanym z załatwieniem swoich potrzeb, przy próbie wpięcia się w prawy pedał pęka sprężyna. Wkurzony skandaliczną jakością Cranków Egg Beater C (nie kupujcie tego gówna, no chyba, że macie 500 zł na Ti), pokonuję ostanie 15 km z „latającym butem”.


Na małym odpoczynku.

Kręcenie się po Łagiewnikach

Czwartek, 23 września 2010 · Komentarze(0)
Ustawka z Kamilem, Karolem i kolegą, którego imienia niestety nie zapamiętałem. Lekkie tempo, zero naginki.

ŚLR - Kielce

Niedziela, 19 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria ŚLR
Długo się zastanawiałem czy pojechać na finał do Kielc. Głównym powodem tych rozmyśleń był fakt, że przez ostatnie tygodnie zamiast trenować, przygotowywałem się do obrony pracy magisterskiej (są pewne priorytety w życiu i tym razem nie był to rower). Ostatecznie skorzystałem z wolnego miejsca w samochodzie i wybrałem się z Kingą, Filipem, Karolem, Tomkiem oraz Kamilem na finał Ligii.
Maraton miał 54 km i około 1000 m przewyższeń. Jak zwykle trasa była bardzo ciekawa ( na szczególną uwagę zasługują dwa miejsca: stok narciarski oraz podmokła łąka) i jak zwykle na ŚLR musiało się pojawić błoto :)
Od samego początku jechało mi się źle. Moje zmęczenie było sumą braku treningów, piątkowego świętowania obrony oraz ogólnego zmęczenia wynikającego z niewyspania. W połowie maratonu prawie całkowicie straciłem wolę walki. Jechałem tak, aby dojechać – nie naginałem się jakoś specjalnie. Na mecie okazało się, że dojechałem 5 w swojej kategorii, czyli żadna nowość. Niespodzianką był natomiast fakt, że Łukasz (Pixon) dojechał na bardzo dobrym 2 miejscu w swojej. Chyba szykuje się kolejny koks na następny sezon ;)
Startem w Kielcach zakończyłem swój sezon rowerowy. Teraz pozostaje porządnie odpocząć i przygotowywać się do kolejnego, mam nadzieje lepszego.

Przejażdżka w Łagiewnikach

Środa, 1 września 2010 · Komentarze(0)
Nareszcie udało mi się wygospodarować trochę czasu na rowerek i przy okazji wyciągnąłem Kingę na świeże powietrze :)