MP Masters - Śrem
Sobota, 18 czerwca 2011
· Komentarze(1)
Kategoria Inne zawody
Mistrzostwa Polski Masters były drugim wyścigiem szosowym w jakim miałem przyjemność wystartować w tym sezonie. Ranga zawodów była dość wysoka, biorąc pod uwagę fakt, ilu zawodników zjawiło się na linii startu oraz to, że całą imprezę nadzorowała komisja antydopingowa.
Trasa zawodów liczyła 96 km - 4 rudny po 24 km. Płaska, choć czasami trafiała się niewielka hopa. Największym utrudnieniem był wiatr, który tego dnia dość silnie wiał.
Na imprezę namówił mnie Jakub, który jest zdecydowanie bardziej doświadczony w takich zawodach ode mnie. Startowaliśmy dosyć późno bo dopiero o 14, ale dzięki temu mogłem się wyspać (wstałem o 7:00) i spokojnie naszykować rower oraz siebie do wyścigu. Na kresce w mojej i Kuby kategorii stosunkowo niewielu zawodników w porównaniu z innymi kategoriami (oprócz kobiet). Po rozpoczęciu wyścigu spodziewałem się, że tempo będzie narastać stopniowo, lecz po przejechaniu paru km zaczęła się mocna szarpanina i już na pierwszym okrążeniu urywa się 2 zawodników. Niedługo po tym, skutecznie przeprowadza atak kolejnych 3 zawodników.
Zarówno w pierwszym jak i drugim przypadku peleton nie zareagował, co spowodowało, że ów zawodnicy zrobili niezła przewagę nad nami. Mimo prób odejścia kolejnych zawodników peleton zostaje w niezmienionym składzie do następnego okrążenia. Na 2 rundzie udaje się zawiesić tymczasowo ataki na poczet współpracy w celu doścignięcia ucieczki. Współpraca okazuje się całkiem owocna, bo pod koniec 2 rundy udaje się doścignąć 3 zawodników. Trzecie okrążenie to również mocna współpraca (z przodu zostało jeszcze 2 zawodników) lecz na ok. 60 km łapę kapcia w tylnym kole i niestety na metę dojeżdżam w busie organizatorów.
Trasa zawodów liczyła 96 km - 4 rudny po 24 km. Płaska, choć czasami trafiała się niewielka hopa. Największym utrudnieniem był wiatr, który tego dnia dość silnie wiał.
Na imprezę namówił mnie Jakub, który jest zdecydowanie bardziej doświadczony w takich zawodach ode mnie. Startowaliśmy dosyć późno bo dopiero o 14, ale dzięki temu mogłem się wyspać (wstałem o 7:00) i spokojnie naszykować rower oraz siebie do wyścigu. Na kresce w mojej i Kuby kategorii stosunkowo niewielu zawodników w porównaniu z innymi kategoriami (oprócz kobiet). Po rozpoczęciu wyścigu spodziewałem się, że tempo będzie narastać stopniowo, lecz po przejechaniu paru km zaczęła się mocna szarpanina i już na pierwszym okrążeniu urywa się 2 zawodników. Niedługo po tym, skutecznie przeprowadza atak kolejnych 3 zawodników.
Zarówno w pierwszym jak i drugim przypadku peleton nie zareagował, co spowodowało, że ów zawodnicy zrobili niezła przewagę nad nami. Mimo prób odejścia kolejnych zawodników peleton zostaje w niezmienionym składzie do następnego okrążenia. Na 2 rundzie udaje się zawiesić tymczasowo ataki na poczet współpracy w celu doścignięcia ucieczki. Współpraca okazuje się całkiem owocna, bo pod koniec 2 rundy udaje się doścignąć 3 zawodników. Trzecie okrążenie to również mocna współpraca (z przodu zostało jeszcze 2 zawodników) lecz na ok. 60 km łapę kapcia w tylnym kole i niestety na metę dojeżdżam w busie organizatorów.